Żyjąc w Łodzi można często doświadczyc pewnych absurdów na własnej skórze.Wydawałoby się,że to co oglądamy w telewizji /problemy ludzkie/ nas nigdy nie dotyczy,ale życie płata różne figle i nigdy nie można byc niczego pewnym na 100%. Moja historia dotyczy "absurdu mieszkaniowego"/tak to oględnie nazwałam/. A o co chodzi? Załatwiłam sobie mieszkanie w prywatnej kamienicy /ktoś powie pewnie ale idiotka,ale niestety tak to wyszło/, pod zarządem administracji.Mieszkanie było ruiną czytaj dalej do kompletnego remontu, czyli wymiana okien,postawienie ubikacji,kuchni,nowych drzwi,nowej instalacji wodno-kanalizacyjnej,elektrycznej,nowej podłogi,nowych ścian.Wiadomo,że remont pochłonął sporą częśc moich oszczędności, a właściwie wszystkie, bo musiałam zapłacic zadłużenie za poprzedniego lokatora /spore/, i inne opłaty sądowe poniesione przez ADM. Gdy już miałam decyzję , że jestem najemcą owego mieszkania rozpoczęłam remont, który nota bene trwał ok.2 lat.,przy intensywnym ponagla