Nienawidzę poniedziałków,ktoś tak pewnie z Was powie,ja za to nienawidzę wtorków...ale zacznę od początku. Z poniedziałku na wtorek o 2 w nocy musiałam wstac i udac się na Kaliski,bo tam czekał na mnie autokar do Konina(celem podróży było miasto Gniezno i zebranie z szefostwem-obecnośc obowiązkowa),na dworze mróz a w autokarze cieplutko,więc miło było przymkąc oko na kilka godzin.Gdy dotarlam na miejsce,czyli przesiadkę na dworcu w Koninie (notabene na którą musiałam czekac 1,45 min.)okazało się,że owy dworzec to ruina!!!!!!Nie ma gdzie się ogrzac,nie ma gdzie napic ciepłej herbaty a co najgorsze nie ma gdzie wysikac!!!Więc zmarznięta,zaspana,wściekła jak cholera czekałam na autokar do Gniezna,który okazał się gruchotem i to na dodatek zimnym,bo kierowca co 15 min.załączał ogrzewanie i też był bardzo niemiłym gburem. Miałam więc przeczucie,że jeżeli moja delegacja zaczyna się od tak koszmarnego wyjazdu,to i szefostwo tego nie zmieni i pewno też będzie nie ciekawie(nie myliłam się)